czwartek, 20 października 2016

Rzeka dziadka

Jesień

Zanurzać zanurzać się
w ogrody rudej jesieni
i liście zrywać kolejno
jakby godziny istnienia


Chodzić od drzewa do drzewa
od bólu i znowu do bólu
cichutko krokiem cierpienia
by wiatru nie zbudzić ze snu


I liście zrywać bez żalu
z uśmiechem ciepłym i smutnym
a mały listek ostatni
zostawić komuś i umrzeć
Edward Stachura



Nie będzie opowieści tych prawdziwych i tych mniej prawdziwych. O guzikach, a raczej oczach Antychrystusa,  tak o nich myśleliście. Nosiliście długie brody na obraz i podobieństwo Jego. Nie piliście herbaty i nie paliliście tytoniu one jedne zakwitły w dniu śmierci Jezusa. Nie uznawaliście mieszanych ślubów. Kąpaliście się w baniach, czarnych baniach, bez kominów w środku. Leżą winniki przez Ciebie uplecione, z tych młodych majowych gałązek. Koszyka nie zdążyłeś upleść. Kochałeś moje dzieci, one pamiętają że zawsze miałeś coś. Po śmierci matki te wszystkie ubrania były na strychu. Czekały. Przez 5 lat byłam przy Tobie. Wiem już wszystko wiem to co mówiłeś było prawdą. Zło pochodzi od ludzi, zło jest obok. Teraz rozumiem. Mówiłeś nie wygrasz z ich doświadczeniem. Pogodziłeś się z odejściem, mówiłeś że idziesz do mamy i taty. Wiedziałam, że to już nasze ostatnie rozmowy. Byleś, gotowy i pogodzony.   Całą noc modlono się za Twoja duszę.         Mając 200 dni postu po prostu nie wypada umrzeć nie w postny dzień i to w piątek. Wszystko postne na stypę i kakory, ciasto to drożdżowe bez mleka i jajek. Wszystko było jak należy, po Waszemu. Nastawnik wyspowiadał Ciebie, wcześniej. Krzyż miałeś na piersiach, swój rodzinny, ten którego nie dałeś matce. Mężczyznę w trumnie wnoszą do molenny i na cmentarz mężczyźni, kobietę kobiety. Jedni mówią, że najbliższa rodzinna nie rzuca ziemi na trumnę. Kobiety w długich sukniach, w chustach na głowie, z zakrytymi ramionami.