poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Wakacyjny sierpień.
















Żniwa, owies 




Gokard by dziecko wiedziało co to jest młotek, obcęgi, za ranami chowanymi nie przepadam







Gligluś



Słodziak 😎




Moje dziecinne lata, tam w kancie wiosną sasanki zrywałam.
W dole były truskawki, tak z dzieciństwa pamiętam.
Na tą górę chodziło się z dziadkiem Bolkiem.
Tu śniłam pole słoneczników. Wszystko wraca. Jakie wspomnienia będą miały moje dzieci, jak najwięcej ciepłych i miłych dni w ich życiu.









Czas ziół, uznały bazylię za królową zapachu.







piątek, 18 sierpnia 2017

Ostatki z Matką.

SPOTKANIE Z MATKĄ




Dopala się nafta w lampce.

Lamentuje nad uchem komar.

Może to ty, matko, na niebie

jesteś tymi gwiazdami kilkoma?



Albo na jeziorze żaglem białym?

Albo falą w brzegi pochyłe?

Może twoje dłonie posypały

mój manuskrypt gwiaździstym pyłem?


A możeś jest południową godziną,

mazur pszczół w złotych sierpnia pokojach?

Wczoraj szpilkę znalazłem w trzcinach —

od włosów. Czy to nie twoja? 



Konstanty Idelfons Gałczyński.




6 lat temu było też ciepło, lato w pełni, przy końcówce. Zapachy kwiatów, ziół, kolory otaczające nas. Wszystko było takie dobre nam, tak nam się układało, było aż "za dobrze".
Byłaś ostatnie dni z nami...Matko...

Ostatnie zdjęcie z nami.


     Jak pudełko świeczek choinkowych,

nagle, w ręku, gdzieś od dna kredensu,

myśli nagle tak wchodzą do głowy,

serce trącą, i sercem zatrzęsą.



Świeczki takie kupowała mama,

One drzemią. W nich śpi piękny zamiar.



Tylko rozwiń je i tylko zapal,

a zobaczysz, co z tego wyniknie:

w świeczkach błyśnie drogiej twarzy owal.

Matka palec wzniesie. Wiatr ucichnie.



Matkę w ręce ucałuj i włosy,

potem śniegu po uliczkach rozsyp,

żeby błyskał się i żeby chrzęścił



Potem wszystkie światła, co migocą,

do walizki zamknij. Otwórz nocą,

jeśli w drodze spotka cię nieszczęście 




Lato w lesie. Ciemność zielona w świerkach
Szałwia. Zajęczy szczaw.
Niebo obłoki zdejmuje. Ptak zerka.
Trzmiele brzęczą wśród traw.

Motyle żółte i białe, jak latające listy.
Cisza i światło
A tam dalej i dalej, za tym pagórkiem piaszczystym,
też jest lato.

Niebo to jest małe miasteczko w niedzielę,
gwiazdy gapią się na ziemię z okien,
a wiadomo, ze gwiazd jest wiele
i że wszystkie są niebieskookie.

A tam w rogu, w mieszkaniu z balkonem,
w jednym oknie, gdzie kwiat czerwony,
a to drugie okno z drugim kwiatem…

tam ty mieszkasz. I pogrzebaczem
fajerki przesuwasz. I płaczesz
Bo tak długo czekasz na mnie z obiadem. 

Idę do ciebie. W twoją zieleń, 
I w twoje śniegi. I w twój wiatr.
W twój niezmierzony idę świat,
gdzie pory roku na twej dłoni
trojaka jak Ślązaczki tańczą
i kurz się wzbija, skrzypi wóz,
odyniec biegnie przez mokradła
i jeleń rośnie pośród światła,
co, dzwoniąc, bębniąc, tarabaniąc,
zaspane gwiazdy strząsa z brzóz

Jesień to skrzypce potłuczone,
bezradna myśl nad ćwiercią smyczka,
zima to plecy twoje białe,
lato — jak złota rękawiczka,
która porzucił w sadzie Jan,
ten Kochanowski, co mu łyżką
wystarczy stuknąć, a już wszystko
tańcuje, niebo się otwiera,
niebo niebieskich pełne piór,
truchleje wilk, basuje bór,
głosem Szekspira i Homera.

Ze srebrnych, księżycowych jezior
delfin wysuwa ucho, jesiotr
słuchaniem skraca sobie pobyt.
A z lasu truchcik sarnich kopyt.
Z rybackich ognisk bucha dym,
skwierczy na sadle plotka żółta —
to w wierszach Jana tak. I w nim
zakotwiczona moja nuta;
i wszystkie, wszystkie, wszystkie muzy,
bemole wszystkie, rytm i rym,
i księżyc, mój ubogi kuzyn,
co na telegraficznych drutach
nocą nabija sobie guzy.
But zgubił. Choć jest cały światłem,
we łbie rozumu ani szczypty.
I nieskończonym sznurowadłem
wplątał się w moje manuskrypty. 

Leśniczówka Pranie, 1950

czwartek, 17 sierpnia 2017

niedziela, 6 sierpnia 2017

Maratony Kresowe.


Maratony Kresowe zawitały po raz 3 w Sejnach, po raz trzeci braliśmy udział.


Trasa Pawła na 10 km.



Na mecie







+

  Zasłużona zabawa.