Nie będzie Ciebie. Nie będzie książek.
Nie będzie telefonów.
Nie będzie rozmów tych miłych i tych skierowanych tylko dla ucha twego.
Nie będzie starości i tej późnej starości.
Nie będzie codziennych rozmów o wnukach, nie będzie Ciebie przy nich w tych ważnych i w tych codziennych sprawach.
Nie będzie tapety.
Nie będzie świątecznych sms-ów.
Nie będzie pytań o proporcje octu do ryby.
Nie będzie coli z lodem i wypicia nie wypitego nigdy z Tobą cydru.
Co będzie? Pustka, płacz, smutek, ból, cierpienie. Nie dokończona książka "Wracajmy do domu".
Mawiałaś martwica u nas, nic się nie dzieje. Szaro buro, wilgotno.
Mawiałaś, że mając dwóch rodziców jest się bogatym. Ja czuję się nędzarą...
4 lata temu pochowałaś mamę. Ja sześć lat temu teściową. I Ciebie dziś.Nie będzie telefonów.
Nie będzie rozmów tych miłych i tych skierowanych tylko dla ucha twego.
Nie będzie starości i tej późnej starości.
Nie będzie codziennych rozmów o wnukach, nie będzie Ciebie przy nich w tych ważnych i w tych codziennych sprawach.
Nie będzie tapety.
Nie będzie świątecznych sms-ów.
Nie będzie pytań o proporcje octu do ryby.
Nie będzie coli z lodem i wypicia nie wypitego nigdy z Tobą cydru.
Co będzie? Pustka, płacz, smutek, ból, cierpienie. Nie dokończona książka "Wracajmy do domu".
Mawiałaś martwica u nas, nic się nie dzieje. Szaro buro, wilgotno.
Mawiałaś, że mając dwóch rodziców jest się bogatym. Ja czuję się nędzarą...
Można odejść na zawsze,
by stale być blisko.
by stale być blisko.
- ks. Jan Twardowski
W śnie, nie moim odpowiedzialaś, że choć nie tak to dobrze się modlę za Ciebie.
W śnie, nie moim odpowiedzialaś, że choć nie tak to dobrze się modlę za Ciebie.
Nie szlochaj, stojąc nad moją mogiłą wytrwale,
Bo tam mnie nie ma, ja nie śpię wcale.
Jestem wiatrem, który wieje w szczerym polu poprzez knieje.
Jestem słońca odblaskiem na zbożu,
Małym deszczykiem w jesiennym przestworzu.
Gdy się przebudzasz ze snu o świcie,
Ja cię pobudzam i wskrzeszam życie.
Poprzez okrężne ptaków latanie
I gwiazd o zmroku migotanie.
Nie płacz, stojąc nad moją mogiłą wytrwale,
Bo tam mnie nie ma, nie umarłam wcale.
Mary Elizabeth Frye, 1932, tłum. Halina Arendt
Czas niedokończony
Jan Twardowski
- Nie odpowiadajcie razem i osobno
że nie ma ludzi niezastąpionych
bo przecież moja matka
łagodna i nieubłagana
cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
wychyla się z nieba
żeby mi przyszyć oberwany guzik
kto to lepiej potrafi
w czyich palcach drży igła jak drucik ciepła
gdy tyle dzisiaj uczuć a mało miłości
i tyle cudzych kobiet a żadna nie moja
a śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy
i smutek jak sprzed wojny ostatnia choinkaa przecież ta babcia z przeciwka
przy stoliku na kółkach
z pasjansem co nie wychodzi
tak bardzo szybko żyła umarła pomału
a czasami tak skryta że płakała w wannie
lub ta co z sercem przyszła wojna ją zabiła
razem z jasną torebką do letniej sukienki
kto przywróci jej ciało kiedy nie ma ciała
jej nos na mnie skrzywiony
i kogutek włosów
Ręce
Twoje ręce – mamusiu
Dobre jak szafirek po deszczu
Jak czajki towarzyskie
Przyniosły mnie na świat
Kołysały
Ustawiały na podłodze
Sadzały na stołku
Mówiły że motyl dzwoni
Że młodych grzybów nie sposób rozeznać
Uczyły trzymać łyżkę, by nie trafiała do ucha
Rozróżniać klon od jaworu
Prowadziły przy oknie po ciemku
Po ziemi co czernieje jak szpak
Suche i ciepłe
Za słabe
Żeby wyprowadzić mnie z tego świata.
ks. Twardowski
Mama
Józef Ratajczak
Twoje ręce – mamusiu
Dobre jak szafirek po deszczu
Jak czajki towarzyskie
Przyniosły mnie na świat
Kołysały
Ustawiały na podłodze
Sadzały na stołku
Mówiły że motyl dzwoni
Że młodych grzybów nie sposób rozeznać
Uczyły trzymać łyżkę, by nie trafiała do ucha
Rozróżniać klon od jaworu
Prowadziły przy oknie po ciemku
Po ziemi co czernieje jak szpak
Suche i ciepłe
Za słabe
Żeby wyprowadzić mnie z tego świata.
ks. Twardowski
Józef Ratajczak
- Od rana do późnej nocy
o ciepło się kłopocze.
Pali w piecu, ogień dmucha,
czapki szyje nam z kożucha.Ciepły kołnierz, ciepły szalik,
byśmi zimna nie zaznali.
A nocą, gdy śnimy o sankach,
ceruje dziury w ubrankach.
- Mamo, szukałam Cię w Twoim domu.
Gdzie jesteś?
Płaszcz Twój w sieni.
Każda deska podłogi krok Twój unosi.
Każda bryłka powietrza Tobą się mieni.
Nad miejscem przy stole gaśnie Twój uśmiech.
Więdną kredensowe dostatki -
Pachnące wanilią blaszane puszki,
Zeszłoroczne opłatki.
Może tu, tu gdzie czesałaś włosy srebrne?
Sypialnia Twoja pusta.
W szafie suknie Twe opuszczone.
Wiem, iskra światła na brzegu lustra
To Ty, Ty przemieniona!
Ale iskra znika.
Popiół listom, popiół pamiątkom.
A możeś Ty tu, w serca głębi, na dnie?
Mamo, Bólu, Rozłąko...
sinead o'connor nothing compares to you
To już siedem godzin i piętnaście dni
Odkąd odebrałaś mi swoją miłość
Wychodzę każdej nocy i śpię całymi dniami
Odkąd odebrałeś mi swoją miłość
Odkąd odszedłeś, mogę robić, co zechcę
Mogę widywać się z każdym, kogokolwiek wybiorę
Mogę jadać w wyrafinowanych restauracjach
Ale nic
Powiedziałam: nic nie może zabrać tego smutku
Bo nic nie jest równe
Nic nie jest równe Tobie
Tutaj jest tak samotnie bez Ciebie
Jak ptakowi bez jego treli
Nic nie powstrzymuje moich samotnych łez
Powiedz mi kochanie, gdzie popełniłam błąd?
Mogłabym przytulać każdego chłopaka,
Ale oni jedynie przypominaliby mi o Tobie
Poszłam do lekarza, zgadnij co powiedział
Zgadnij co mi powiedział..
Powiedział: "Dziewczyno, lepiej spróbuj się zabawić,
Nieważne co zrobisz"
Ale on jest głupcem ...
Ponieważ nic nie jest równe
Nic nie jest równe Tobie
Wszystkie te kwiaty, które zasadziłaś w ogrodzie, mamo
Wszystkie umarły, gdy odeszłaś
Wiem, że życie z tobą kochanie bywało czasem ciężkie
Ale chcę dać nam kolejną szansę
Bo nic nie jest równe
Nic nie jest równe Tobie
Bo nic nie jest równe
Nic nie jest równe Tobie
Bo nic nie jest równe
Nic nie jest równe Tobie
Mama ma zmartwienie
- Mama usiadła przy oknie.
Mama ma oczy mokre.
Mama milczy i patrzy w ziemię.
Pewnie ma jakieś zmartwienie...Zrobiłam dla Niej teatrzyk,
A Ona wcale nie patrzy...
Przyniosłam w złotku orzecha,
A Ona się nie uśmiecha...
Usiądę sobie przy Mamie.
Obejmę Mamę rękami
I tak jej powiem na uszko:
"Mamusiu, moje Jabłuszko!
Mamusiu, moje Słoneczko!"
Mama uśmiechnie się do mnie
I powie: "Moja córeczko!
O matce
- O mojej matce nie umiałbym nic powiedzieć
jak powtarzała, będziesz kiedyś żałował,
gdy mnie już nie będzie, i jak nie wierzyłem
ani w "już", ani w "nie będzie",
jak lubiłem patrzeć, kiedy czytała modną powieść
zaglądając od razu do ostatniego rozdziału,
jak w kuchni - uważając, że to nie jest
dla niej odpowiednie miejsce - przyrządza niedzielną kawę
albo - jeszcze gorzej - filety z dorsza,
jak czeka na przyjście gości i patrzy w lustro,
robiąc tę minę, która skutecznie chroniła ją
przed zobaczeniem siebie naprawdę - co, zdaję się,
odziedziczyłem po niej - jak i kilka innych słabości,
jak potem swobodnie rozprawia o rzeczach, które nie były jej forte,
jak ja jej niemądrze dokuczałem - tak jak wtedy, kiedy ona
porównała siebie do Beethovena głuchnącego,
a ja powiedziałem okrutnie - Ale wiesz, on miał talent...jak wszystko mi wybaczała
jak ja to pamiętam
jak leciałem z Huston na jej pogrzeb
jak nic nie umiałem powiedzieć
i wciąż nie umiem
Żeby tak jeszcze raz, ujrzeć ojczysty las,
Pola i łąki.
I do matczynych rąk, przynieść z zielonych łąk
Rozkwitłe pąki.
Bo najpiękniejsze są polskie kwiaty,
Stokrotki, fiołki, kaczeńce i maki.
Śpiewa ci obcy wiatr, tułaczy los cię gna,
Hen gdzieś po świecie.
Zabierz ze sobą w świat,
Zabierz z rodzinnych stron,
Mały bukiecik.
Weź z tą piosenką, bukiecik kwiatów,
Stokrotek, fiołków, kaczeńcy i maków.
Ksiądz Jan wspomina: "Kiedyś wszedłem przypadkiem do kościoła, gdzie odmawiano różaniec. Były tam babcię, które spały i nie spływa, drzemały, jakiś pan który się mylił. (...) Wolę różaniec mówiony właśnie takim zmęczonym głosem niż mądrymi rozważanymi tajemnicami. Jest w tej modlitwie urok, bo ona jest w naszej podświadomości".
- Nieludzki urok gwiazd nad sputnikami
nieludzki pomysł śmierci
nieludzkie cierpienie
nieludzki czas co czeka z krótkim nożem renty
nieludzkie piękno mistrzów
a tu zwykła matka
jej nos okulary i pacierz na stole
moczopędna pietruszka
z selerem sałatka
i bardzo ludzka miłość
z początkiem romantycznym
z krzyżykiem na końcu
bez środka
Czas upływa, lat przybywa, życie krótko trwa
Twoje czułe, ciepłe dłonie kładły mnie do snu
Kolorowych snów bajkowych nic nie wróci już
Nie płacz, moja droga mamo, czas się żegnać już
Nim wyjadę w świat daleki, powiem kilka słów
Mama adio
Zostań z Bogiem, otrzyj łzę,
Zawsze gdy mi będzie źle
Wiem, gdzie mój rodzinny dom
Mama adio
Daj na drogę krzyża znak
Dobre słowo szepnij tak,
Jak za dawnych lat
Mama adio
To, co dobre kończy się
Stara prawda jak wino
Mama adio, mama adio
Mama adio, mama adio
Wybacz mamo każdy smutek, każdą jedną łzę
Wiedz, że nikt jak ja na świecie tak nie kocha cię
Biorę z sobą twoją radę, tysiąc czułych słów
Nim kościelny dzwon uderzy, wrócę pod twój próg
Serce matki Mieczysław Fogg
Żyjemy wśród zamętu i braku sentymentu
Tu sztuczny śmiech, tam znów sztuczne łzy
Obłuda, fałsz - to są życia gry
Miłości szczerej nie ma, epoka kłamstw, krzywd i mąk
Nikt nie jest sobą, czas rządzi tobą,
Okrutna obojętność w krąg
Jedynie serce matki uczuciem zawsze tchnie
Jedynie serce Matki o wszystkim dobrze wie
Dać trochę ciepła umie i każdy ból zrozumie
A gdy przestaje dla nas bić, tak ciężko, ciężko żyć
Tu sztuczny śmiech, tam znów sztuczne łzy
Obłuda, fałsz - to są życia gry
Miłości szczerej nie ma, epoka kłamstw, krzywd i mąk
Nikt nie jest sobą, czas rządzi tobą,
Okrutna obojętność w krąg
Jedynie serce matki uczuciem zawsze tchnie
Jedynie serce Matki o wszystkim dobrze wie
Dać trochę ciepła umie i każdy ból zrozumie
A gdy przestaje dla nas bić, tak ciężko, ciężko żyć
Była cicha i piękna jak wiosna,
Żyła prosto zwyczajnie, jak my.
Ona Boga na świat nam przyniosła,
I na ziemi wśród łez nowe dni zajaśniały.
Matka, która wszystko rozumie,
Sercem ogarnia każdego z nas.
Matka zobaczyć dobro w nas umie,
Ona jest z nami w każdy czas
Dzisiaj światu potrzeba dobroci,
By niepokój zwyciężyć i zło.
Trzeba ciepła, co życie ozłoci,
Trzeba Boga, więc ludziom nieśmy Go tak jak Ona: Matka....
- Do Ciebie Violetta Villas
Drzewa inne rosną,
I ciszy nikt nie zna tu.
Mamo, nie myśl, że się skarżę.
Żal mi tylko marzeń
Dziecięcych dni, moich dni.
Widzę znów nasz dom,
Ciebie mamo w nim.
Wspominam stary klon,
Ciemny i wysoki jak dym.
Mamo, wołam twoje imię.
Znowu jesteś przy mnie.
Jak za dawnych lat.
[Przerwa instrumentalna]
Widzę znów nasz dom,
Ciebie mamo w nim.
Wspominam stary klon,
Ciemny i wysoki jak dym.
Mamo, w sercu cię kołyszę.
List do ciebie piszę,
Ciemny jak ta noc.
To nieprawda mamo,
Jutro wyślę inny list.
Jest dobrze, mamo,
Tak, jak miało być.
A ty, mamo śpij,
Jeszcze noc dobrze śpij.
Oooo Mamo...
Mamo
Oooo Mamo
Śpij
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz